ames-cameron-mariana-trench-deepsea-challenge-1042x635 ames-cameron-mariana-trench-deepsea-challenge-1042x635

James Cameron – jeszcze artysta, czy już odkrywca?

Jeśli myślimy o życiu pełnym wrażeń to warto wspomnieć o Cameronie i jego pasjach. Dla szerokiego grona odbiorców jest on przede wszystkim twórcą jednych z najbardziej kasowych produkcji wszech czasów: Titanica i Avatara ( wytyczając szlaki w propagowaniu technologii 3D). Mało kto myśli o nim, jako o pasjonacie oceanografii i podróżniku eksplorującym podwodne głębiny, współpracującym m.in. z National Geographic. Niedawno zasłynął także dość niewiarygodnym wyczynem, zanurzając się w głębiny Pacyfiku docierając na dno Rowu Mariańskiego – najgłębiej usytuowanego punktu oceanów.

Poszukiwanie inspiracji do Avatar 2&3, czy rozwijanie oceanicznych pasji?

Można się dziś sprzeczać, czy nakręcenie kasowych produkcji miało mu dać środki do urzeczywistnienia swoich oceanicznych pasji, czy to był naturalny zew geniuszu głucho szepczący do ucha, że warto posłużyć się katastrofą Titanica, a potem trójwymiarowym obrazem, by stać się legendą współczesnego kina. Docierają również informacje, że kolejne odsłony obrazu „Avatar” mają się rozgrywać w podwodnym świecie Pandory – stąd też wyprawy w głąb oceanów. Jakakolwiek nie byłaby to motywacja, filmy przyniosły statuetki, a zarobione pieniądze doprowadziły Camerona do Australii, gdzie na specjalne zamówienie reżysera powstał ważący niemal 12 ton batyskaf Deepsea Challenger, w którym skurczony i niemal nieruchomy Cameron sięgnął dna – najgłębszego miejsca Rowu Mariańskiego. Ważne są być może techniczne, nowatorskie rozwiązania, które pozwoliły zbudować batyskaf o grubych ścianach odpierających ataki potężnego ciśnienia, które na głębokości 11 kilometrów bez oporu rozsadzą wszystko, co pojawi się w ich zasięgu. Istotne są także początkowe zamierzenia Camerona, który na dnie miał spędzić 6h, a zmuszony był wypłynąć nieco szybciej.

Rów Mariański w przekroju
Rów Mariański w przekroju – Szkic porównawczy, oparty na danych Wikipedii PL

Nie bez znaczenia jest w końcu cel podróży, który jak na reżysera przystało był jasny i dość oczywisty – nakręcenie dokumentalnego filmu z wyprawy, który da wyobrażenie o panujących tam ciemnościach, ciszy i przepływających obok batyskafu morskich potworach, jak niegdyś myślano. Mnie w pierwszej chwili poruszyło jednak co innego, a mianowicie wyobrażenie cudowności chwili, jaka stała się udziałem reżysera, której nie omieszkał opisać na Twiterze. Wrażenie głębi i małości naszego istnienia musiało być nieprawdopodobne i absolutnie niezwykłe, i niech stanie się to prawdziwą motywacją do obejrzenia zdjęć oraz filmów z pamiętnej i historycznej już wyprawy. To godne podziwu, że dziś w świecie, w którym głównym celem jest podbój kosmosu, jeden człowiek wsiada do batyskafu, gdzie z braku miejsca nie może rozprostować rąk tylko po to, aby pokazać światu, że warto jeszcze odkrywać oceany, że nadal jest sens pokazywać niewidzialne.

Cameron dołączył tym samym do dwóch niestrudzonych podróżników Dona Walsha i Jacquesa Piccarda, których pasją życia były oceaniczne głębiny, i którzy po raz pierwszy ponad 50 lat temu, na pokładzie niedoskonałego batyskafu Trieste znaleźli się w najgłębszym miejscu wielkiej wody. Niestety nie mieli środków finansowych zarobionych na kasowych produkcjach i przez nienaturalnie grube okna nie zobaczyli nic prócz ciemności, pośród której z narzędzi dostępnych własnej wyobraźni konstruowali morskie potwory. Cameron wyposażył swój batyskaf w światła sterowane od wewnątrz, a nawet urządzenie służące do wessania ciekawych istot morskich, które będą opisane już na brzegu, opatrzone określeniem: zjawisko.

James Cameron po podróży do głębi oceanu
Podróż do „Głębi Challengera” zakończona. Czy z sukcesem?

James Cameron – człowiek pełen pasji, reżyser, ale także badacz i podróżnik, dzięki któremu ujrzymy oceaniczne głębie, czego nie mieli szansę doświadczyć ludzie żyjący w czasach batyskafu Trieste. Efektem wyprawy ma być film 3D z wyprawy na dno Ziemi. Czy coś jeszcze urodzi się z tego projektu? Przekonamy się wkrótce.

  1. Aż dziw bierze, że na samiutkie dno oceanów dopływało tak mało ludzi. Biorąc pod uwagę wejścia na Mt. Everest jest to liczba prawie że niewidoczna. Chyba, że słabo się orientuję i ktoś jednak poza wymienioną dwójką i Cameronem na dno Rowu Mariańskiego dopływał? Chętnie zobaczyłbym ten najświeższy dokument z podróży Camerona.

    pozdrawiam! 😉

  2. Bardzo odważny człowiek, przeciez mógłby już nigdy nie wrócić z tej
    wyprawy. Pozdrowienia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *