Godzilla – mierzący przeszło 120 metrów najsłynniejszy „jaszczur” w historii kina, po raz pierwszy pojawił się na ekranach w 1954 roku. Powołała go do istnienia japońska wytwórnia filmowa Toho. Ogromny sukces filmu sprawił, że w następnym półwieczu Godzilla wystąpiła (przyjęto się przypisywać jej płeć żeńską) w ponad dwudziestu filmach japońskiej produkcji.
Spora część z tych produkcji trafiła na ekrany kin w Polsce, wśród nich takie superprodukcje jak „Inwazja potworów”, „Godzilla kontra Gigan”, „Godzilla kontra Hedora”, „Terror Mecha Godzilli” czy „Ebirah – potwór z głębin” oraz zrealizowane po kilkunastoletniej przerwie „ Godzilla kontra król Ghidorah” i wydany w Polsce na kasetach video „ Godzilla kontra Mothra”.
W 1998 r. zmutowany gigant raz jeszcze powrócił w wielkim widowisku fantastycznonaukowym, zrealizowanym przez twórców słynnego hitu „Dzień Niepodległości”. Po raz pierwszy bowiem z legendą kina zmierzyli się nie Japończycy, którzy owego potwora wymyślili i ożywili na ekranie, a Amerykanie, którzy niejako wykorzystali pierwowzór. Dla widzów, którzy dobrze pamiętają pierwsze japońskie filmy o Godzilli, pełne statystów w gumowych kostiumach, uwijających się na planie na tle tekturowych makiet, amerykańska wersja stanowić musi wielkie zaskoczenie.
Narodziny Godzilli zostały ściśle powiązane z prawdziwymi lub bardzo prawdopodobnymi wydarzeniami z najnowszej historii ludzkości. W latach pięćdziesiątych XX wieku, armia francuska przeprowadza w atolu Mururoa na Pacyfiku podziemna próbę nuklearną. Takie wydarzenie miało miejsce, tylko nie wiadomo, by przy tej okazji zostały silnie napromieniowane jaja licznie tam występujących gadów z gatunku waranów, w wyniku czego powstałyby niesamowite mutanty. Jednak w filmie wszystko jest możliwe. Zalegające w piachu przez niezliczone wieki jaja dinozaurów, praszczurów owych waranów, zostają silnie napromieniowane. Mija czterdzieści lat i na morzach południowych objawia się monstrualna istota niewiadomego pochodzenia. Potwór atakuje najpierw japoński statek rybacki. Z katastrofy uchodzi z życiem tylko jeden marynarz, świadek całego zdarzenia. Uratowany rozbitek z japońskiego statku nazywa to stworzenie „gojira”, jest to imię węża morskiego z japońskich legend, które w wersji angielskojęzycznej przybiera wkrótce formę „godzilla”.
U większości widzów „Godzilla” budziła nostalgiczne wspomnienia, nikt nie brał jej na poważnie. Dlatego tez twórcy postawili sobie za cel przedstawienie widowni zupełnie nowego wcielenia jaszczura. Twórcy „Godzilli” korzystali ze wszystkich dostępnych im technik efektów specjalnych: od miniatur po modele animatroniczne i obrazy generowane komputerowo CGI. Jednak technika to nie wszystko. Film zionie nudą, rozczarowuje banalnym scenariuszem i dialogami.
Najnowsza produkcja nie poradziła sobie z presją i oczekiwaniami wiernych fanów. Zobaczymy, co przyniesie kontynuacja.